Miłej (mam nadzieję) lektury ;3.
Kilka następnych dni minęło bardzo szybko. Nolin nadal
ciężko trenował i pomagał ojcu. Z dnia na dzień robił zauważalne postępy, a
jego mistrzowi więcej czasu zabierało pokonanie go. Zbliżała się wiosna – ptaki
świergotały coraz liczniej i głośniej, a temperatura była coraz wyższa.
Mieszkańcy i zwierzęta powoli zrzucali z siebie okrycia pod którymi spoczęli na
czas zimy i wybudzali się do wtóru radosnych krzyków dzieci i kupców którzy na
dobre zaczynali handlować swoimi produktami. Taka to atmosfera panowała wokół,
gdy Nolin stanął przed drzwiami barona Giarel’a, ponieważ został przez niego
wezwany.
- Wejść!- powiedział baron gdy chłopak zapukał. Drzwi
otworzyły się pchnięte i Nolin wszedł do gabinetu barona. Szybko omiótł spojrzeniem
pomieszczenie, gdyż znał je na pamięć i skierował pytający wzrok na barona. Sam
pokój był urządzony tak jak reszta zamku, czyli bogato. Na ciężkim drewnianym
biurku - które było położone naprzeciw
wejścia i za oknem – leżały różnorakie sterty dokumentów. Podłoga była z
heblowanych desek, pozbawiona okrycia w formie dywanu prezentowała się nad
wyraz pusto w obliczu reszty. Dookoła były pięknie robione meble – duża szafa z
olbrzymim lustrem pośrodku, komoda z wyrytymi napisami i kilka kredensów
wykonanych z drzewa dębowego – na których znajdowały się różnorakie gobeliny i
obrazy w złotych ramach.
-Wzywałeś mnie panie?-
Zapytał Nolin choć wiedział jaka będzie odpowiedź.
-
Tak wzywałem. - Baron omiótł go spojrzeniem i przewrócił stronę w – jak się
Nolin’owi wydawało – dokumencie zawierającym informacje na temat wpłat
podatków.- Normalnie zacząłbym od zapytania Cię o twoje samopoczucie i
zaproponowania czegoś do jedzenia lub picia, ale dziś jest dość… wyjątkowa
sytuacja i chcę przejść natychmiast do konkretów.
Nolin zmarszczył brwi i popatrzył na barona. Dopiero teraz
zauważył, że ten wydaje się spięty, a nawet podenerwowany. ,,Lepiej zachować ostrożność” pomyślał.
- O co chodzi? Czy coś się stało lub w jakiś sposób zawiniłem?
- Tu nie o ciebie chodzi. Może nie dokładnie o ciebie. Mianowicie
chodzi mi o twojego ojca.
- Mojego ojca? Jak to?- Nolin ze zdziwienia otworzył szerzej
oczy.- Myślałem, że jesteście rówieśnikami, czyż tak nie jest panie?
- Nie do końca, ale istotnie tak jest.- Baron westchnął.- Czy
raczej było. Ale cóż, zacznę od początku więc proszę mi nie przerywać i słuchać
uważnie, a z pytaniami zaczekać aż skończę.
Giarel rozpoczął swoją opowieść. Mówił w niej jak ojciec Nolin’a przybył do Redmont pewnej zimy w
towarzystwie swojej żony. Nikt nie wiedział skąd nadeszli, ani w jakim
dokładniej celu przybyli. Loring powiedział wówczas, że jest kowalem i pragnie
tu zamieszkać, bo jego żona niedługo urodzi. ,,Wydawał się spokojnym, ustatkowanym i przyjaźnie nastawionym
jegomościem – Jak mówił baron.- Więc
szybko zyskał sobie moje zaufanie, uznanie i przyjaźń”.
Dalej przeszedł do momentu gdy wybudował Loring’owi kuźnię, a jego
matce zapewnił opiekę podczas ciąży. Tłumaczył, że wszystko robił z serca i nie
oczekiwał zapłaty. Przemilczał jednak szczegóły opuszczenia Redmont przez Maklę,
gdyż jak powiedział: ,,Sam nie znam
szczegółów. Jednego dnia była, drugiego o poranku już jej nikt nie widział”.
Na koniec przeszedł do sedna sprawy, czyli do medalionu.
- Doszły mnie słuchy, że twój ojciec trzyma u siebie jakiś dziwny
medalion.– Baron Giarel podniósł się,
położył obie dłonie na biurku i zmierzył chłopaka uważnym wzrokiem.- Czy
to prawda?
Nolin zawahał się. Nie wiedział jaka będzie reakcja na temat odmowy
i w ogóle nie wiedział jakimi intencjami kieruje się baron więc odrzekł
niepewnie:
- Medalion? A kto powiedział baronowi o tym rzekomym medalionie?
- To nie twoja sprawa chłopcze. Odpowiedz mi szczerze, bo jak
skłamiesz to gorzko tego pożałujesz. MACIE ten medalion, czy go NIE MACIE?
- Mamy. - Nolin przełknął nerwowo ślinę. Żałował, że miecz
zostawił w swojej komnacie.- To pamiątka rodzinna. Czemu cię panie interesuje?
- Uważamy, że ten medalion związany jest z magią, a więc z
herezją.
- CO?- Nolin nie zapanował nad sobą. Jego ciałem wstrząsnął
dreszcz.- Jak to z herezją? Z jaką
magią? Przecież magia nie istnieje!
Zdawało się,
że baron chce coś powiedzieć, w ostatniej chwili zmienił jednak zdanie i
powiedział krótko:
- Istnieje czy nie, my traktujemy to jako herezję. Do jutra chcę
mieć ten medalion na swoim biurku. Przekaż to ojcu i ostrzeż, że jakiekolwiek
sztuczki nie będą tolerowane.
Trudno opisać co działo się wewnątrz Nolina. Gniew, złość, smutek,
strach, przecież miał barona za całkiem innego, wyrozumiałego człowieka. Za
dobrego przyjaciela swego ojca. Zaczyna się wiosna… to czas by się radować,
bawić i pić, a nie by się sprzeczać o takie rzeczy… Jednak ze wszystkich uczuć
największa była obawa. Obawa o ojca, obawa o jego decyzje, obawa o ich wspólną
przyszłość.
Wiedział bowiem jak bardzo Loring jest związany z tym medalionem.
W końcu jak powiedział: ,,To jedyna
pozostałość po twojej matce”. Chłopak prawie na pewno był przekonany, że
kowal za nic w świecie nie odda medalionu z własnej woli.
- A co… co się stanie je… jeśli – Nolin zaczął się jąkać- jeśli
ojciec nie odda medalionu?
Wokół zapanowała wszechogarniająca cisza. Mieszkańcy za oknem
ucichli, krzyki dzieci zniknęły, a radosne śpiewy ptaków i dźwięki stali
krzyżującej się ze sobą lub ostrza strzały wbijającej się w cel przygasły.
Jakby cały świat przesłoniła zasłona ciszy. Jakby cały świat zamilkł by móc
usłyszeć wyraźnie słowa odpowiedzi. Słowa od których tak wiele zależy…
Nolin stał i czekał. Czas mijał bezlitośnie wolno. Wpatrzony w
barona czuł jego wzrok na swoich oczach. Nie był pewien czy minęło pięć sekund,
dziesięć, minuta, dwie czy godzina.
W końcu jednak baron otworzył usta i wymówił słowa odpowiedzi.
Słowa od których krew Nolina zawrzała. Słowa od których bezgraniczny strach
opętał serce chłopaka. Jego ręce zaczęły drzeć, a oczy rozszerzyły się. Usta
lekko otworzyły w niemym krzyku rozpaczy i grozy.
- Zginie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz